W związku z pojawiającymi się w mediach społecznościowych samorządów i instytucji rządowych sugestiami, jakoby ochrona przed powodzią wymuszała niszczenie przyrody i prowadziła do niemożliwych wyborów moralnych “albo życie ludzi albo natura”, stanowczo dementujemy - ludzi i infrastrukturę można chronić nie dewastując przy tym ekosystemów rzecznych.
Prowadzenie prac zabezpieczających na rzekach w sposób ograniczający ingerencję w przyrodę jest możliwe i zostało opisane w wielu opracowaniach naukowych i technicznych. Dowodzą tego doświadczenia wielu krajów w Europie i na świecie. Stąd też jako Koalicja Ratujmy Rzeki jesteśmy zbulwersowani i protestujemy przeciwko temu, jak zaplanowano i przeprowadzono prace hydrotechniczne na Tarnawce, Stradomce, Krzyworzece, Skawie i innych rzekach na południu Polski.
Mimo zapewnień ze strony Wód Polskich i kilkumiesięcznych negocjacji ze stroną społeczną, nie zastosowano tzw. dobrych praktyk przy pracach utrzymaniowych, nie zadbano o odpowiednie dokumenty i wytyczne dla wykonawców, zignorowano prawo ochrony środowiska i ochrony przyrody, nie ograniczono ingerencji w koryto do minimum, nie zastosowano technologii ograniczających zamulenie, nie przeprowadzono odłowów organizmów wodnych na większości odcinków objętych pracami, a także nie skonsultowano z naukowcami zabezpieczenia przedmiotów ochrony na obszarach chronionych. W efekcie zniszczono wiele cennych przyrodniczo miejsc, zniszczono siedliska gatunków chronionych oraz zabito wiele osobników tych gatunków, w tym również na obszarach Natura 2000.
Te rażące zaniedbania, łamanie prawa, marnowanie publicznych pieniędzy, brak standardów i profesjonalizmu, próbuje się teraz przykryć demagogią i szumnymi hasłami o “ratowaniu życia ludzkiego”, podczas gdy zabezpieczenie brzegów mogło odbyć się zupełnie inaczej. Ponadto w większości prace dotyczą umocnienia przeciwerozyjnego infrastruktury drogowej, a opaski brzegowe nie mają wpływu na wysokość fali powodziowej i zalewanie budynków mieszkalnych na obszarze, na którym są realizowane. Wręcz przeciwnie, prace regulacyjne prowadzące do uproszczenia struktury koryta przyspieszają odpływ wód i powodują przeniesienie zagrożenia powodziowego na obszary położone poniżej. Podobnie pozorne działania “przeciwpowodziowe” dotyczą usuwania żwiru z koryta. Tymczasem rzeka pozbawiona osadów z o wiele większą siłą eroduje brzegi i generuje zagrożenia dla infrastruktury w innych miejscach.
Koalicja Ratujmy Rzeki nie zgadza się na przedstawianie sytuacji pozbawionej wyjścia i usprawiedliwianie niszczenia przyrody brakiem alternatyw. Inne rozwiązania były i nadal są możliwe. W wielu przypadkach przeniesienie, zmodernizowanie infrastruktury oraz wykup terenu, aby zwiększyć przestrzeń dla rzeki, a także stosowanie ubezpieczeń oddalonych (tzw. uśpionych), jest bardziej logiczne i długoterminowo lepiej opłacalne niż dorywcze rozwiązania i nieudane próby utrzymania jednolitego kształtu koryta. Samorządy powinny wnioskować o rozsądne inwestycje i myśleć perspektywicznie, a nie domagać się ochrony źle lokowanej infrastruktury za wszelką cenę.Warto również zaznaczyć, że wiele szkód powodziowych obejmuje budowle hydrotechniczne. Jak wskazują eksperci, mamy do czynienia z problemem, który będzie się powtarzał i należy tym bardziej rozważyć inne rozwiązania niż stosowane do tej pory.
Równie bulwersujące jest dla Koalicji Ratujmy Rzeki podejście do nierespektowania ochrony prawnej przyrody, czy wręcz jej braku, z czym mamy do czynienia w chwili obecnej. Prace trwają, mimo że Wody Polskie nie uzyskały wymaganych prawem decyzji zezwalających na czynności zakazane wobec gatunków chronionych. O obowiązku uzyskania takich decyzji Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Krakowie informował Wody Polskie wydając tzw. “milczącą zgodę” na prowadzenie prac w korytach rzek. Tym samym prace odbywają się nielegalnie, gdyż zgodnie z art. 131 Ustawy o ochronie przyrody – kto bez zezwolenia lub wbrew jego warunkom narusza zakazy w stosunku do roślin, zwierząt lub grzybów objętych ochroną gatunkową – podlega karze aresztu albo grzywny. Fakt ten został zgłoszony zarówno do RDOŚ jako organu odpowiedzialnego za ochronę gatunkową, jak i do inwestora, Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie (Zarząd Zlewni w Krakowie). Decyzje te są potrzebne nie dlatego, aby stało się zadość biurokracji i aby mnożyć dokumenty, ale po to, aby w przypadku, gdy planuje się prace na terenach cennych przyrodniczo, przeprowadzić je ostrożnie zmniejszając szkody.
Koalicja Ratujmy Rzeki chciałaby także skomentować główny temat pojawiający się ostatnio w oświadczeniach medialnych, czyli bezpieczeństwo powodziowe lokalnej społeczności. Należy zauważyć, że pomimo cyklicznych, dorywczych działań w tym zakresie bezpieczeństwo to wcale nie ulega poprawie, a wręcz przeciwnie. Rodzi to pytanie, dlaczego tak ważna rzecz, jak bezpieczeństwo powodziowe jest realizowana za pomocą przetargów, w dokumentacji których nie znajdziemy ani jednej linijki obliczeń i symulacji hydrologicznych, ani jednego rysunku technicznego? Na jakiej zatem podstawie dobierane są ubezpieczenia brzegów? Skąd pewność co do ich skuteczności? Co więcej, odnotowujemy brak jakichkolwiek analiz dotyczących całej rzeki i przyczyn powstania określonych szkód i zagrożeń powodziowych. Rzeka to jeden system i presja na jednym odcinku będzie miała swój skutek na innych odcinkach, położonych nawet w znacznej odległości. Dokumentują to liczne badania naukowe. Bez nich podejmowane działania przypominają leczenie objawowe, które, jak wiadomo, w perspektywie długofalowej jest totalnie nieskuteczne, stąd jako Koalicja kładliśmy silny nacisk na konsultacje eksperckie. Bardzo żałujemy, że do nich nie doszło, a zamiast tego po raz kolejny znajdujemy się w konflikcie wokół źle prowadzonych robót, realizowanych pod presją czasu z powodu ‘konieczności’ szybkiego wydania środków budżetowych do końca roku kalendarzowego. Być może dla niektórych ważniejsze jest szybkie wydanie pieniędzy na byle jakie prace od zachowania przyrody Polski w dobrym stanie.
Dla Koalicji Ratujmy Rzeki nie jest.